Wałbrzych, 1.01.2012r.
Krzysiu,
Powinnam zamknąć ten rozdział w swoim życiu, zatytułowany Twoim imieniem, już dziesięć lat temu. Wyrzucić komputer przez wiecznie otwarte okno i nie rozklejać się nad rozpadającą na kawałeczki jednostką centralną. Wydłubać wszystkie literki z klawiatury i z całych sił zaciskać palce, tak chętne na ponowne przywrócenie życia temu komputerowemu urządzeniu wejścia. Powinnam zapomnieć, że ktoś taki jak Ty jeszcze istnieje, że koegzystuje z kimś, kto zajął moje miejsce, w ogóle niespecjalnie, drogą naturalnego porządku w świecie normalnego człowieka. Dlaczego więc mój rozum godzi się na wykonanie pierwszych trzech aspektów, a przy czwartym wyje niczym ten biedny pies potrącany przez bezdusznego kierowcę? Dlaczego mózg zmienia swoją konsystencję w typową maź, niepotrafiącą przeistoczyć się w ciało stałe? Czemu akurat na myśl o Tobie, a nie o innej latorośli tego świata w miliardowym nakładzie?
Rozpoczynamy kolejny nowy etap w swoim życiu. Dla Ciebie pewnie to ponownie katorżnicza praca w klubie mająca swój cel na podium, następny rok z orzełkiem na piersi, tak piękny, tak ważny dla polskiej siatkówki, ten olimpijski. To zapewne również kolejne kwartały z widokiem rosnących dzieci, ich coraz bardziej dzikich perypetii, z coraz większymi żądaniami odnośnie prezentów, z przerastającymi ich małe główki obowiązkami. Następne metaforyczne walki o byt, rodzinne szczęście, rosnącą w siłę miłość. I ten śmieszny dwudziesty pierwszy grudnia, rzekomy dzień armagedonu, rozpadu wszystkiego co teraz znamy i czym żyjemy. Kto, oprócz Boga, może wiedzieć, kiedy śmierć nas zagarnie? A nawet jeśli ten koniec świata nastąpi? Przecież wszyscy kiedyś umrzemy. Jedni później, jak Ty, Twoja żona i dzieci. Inni wcześniej, jak ja i moja choroba.
Co dla mnie oznacza ten dwunasty rok drugiego tysiąclecia? Nic istotnego. Tylko ten cholernie głośno tykający nad moją głową zegar. Łóżko z pościelą nasiąkniętą zapachem śmierci. Skóra zarysowująca kontury kości. Pożywienie przepływające przez resztki mojego układu pokarmowego niczym woda przez lejek. Coraz mniej energii, coraz więcej wymiotów. Coraz mniej życia, coraz więcej agonii.
Kilka miesięcy z porywem do kilkunastu. Wyobrażasz sobie, aby ktoś tak prosto w twarz wypowiedział Ci czas, jaki pozostał, abyś przez te setki dni czuł oddech śmierci na plecach i jej ramiona coraz ciaśniej oplatające Twój tułów? Wizualizacja przeraża. A co dopiero brutalna i barwiona na czarno rzeczywistość.
Nie wymagam od Ciebie sztucznego współczucia i głoszenia pocieszających pierdołów jak mój osobisty psycholog. Chciałabym, żebyś kiedyś to przeczytał. Abyś napisał coś do mnie. Zdanie, słowo, wykrzyknik, cokolwiek. Nie dla melancholijnego nastroju. Tak po prostu. Abym znów mogła poczuć, że żyję. Abyś znów był obok mnie, chociażby tak duchowo.
I bylebyś zdążył przed wyrokiem ostatecznym.
Jagoda
dopiero się rozkręcam.
wszelkie zagadki i niedomówienia zostaną wyjaśnione po drodze.
dzięki za to, że tu jesteście :*
O kurcze,
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, który łapie za serce i nie chce puścić. Muszę przyznać, że żal mi Jagody. Mam nadzieję, że Krzysiek zdąży przed śmiercią Jagody.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Charlie ;*
Krzysiu, masz zdążyć zanim Jagoda odejdzie. Bo jak nie, to mimo iż jesteś fikcyjny, znajdę cię i ci nakopię do dupy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tyśś <3
chcę więcej! ♥
OdpowiedzUsuńA Krzyś ma coś zrobić zanim Jagoda umrze.
Klaudia ;)
Czekanie na śmierć może być największą karą i pokutą za życie jakie się prowadziło. Osobiście mam nadzieję, że taki koniec gładzi każdy grzech jaki popełnimy przez lata egzystencji na ziemi. Mam nadzieję, że dasz jej szansę pożegnania się z Krzysztofem...
OdpowiedzUsuńKurcze, życie jest zajebiście ciężkie.... I nie mogę pojąć tego, że niektórzy targają się na własne życie, a obok nich są osoby, które oddałyby wszystko, żeby jeszcze trochę pożyc. Mam nadzieję, że te trudne dla Jagody chwile coś "umili". Na przykład obecność Krzysztofa. Najbardziej czego teraz jej potrzeba, to obecność osoby którą kocha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie :*
Dobrze, że jesteś <3
rezerwa <3
OdpowiedzUsuńJa pierdole kurwa Krzychu ty musisz się z nią jeszcze spotkać, no!
UsuńPrzecież to jest nie do pomyślenia! Tak, dokładnie, pomyślenia. Bo takie piekło, z którym boryka się teraz Jagoda trzeba przeżyć, aby pojąć, zrozumieć, chociaż cząstkę tego ciężaru.
Życie jest tak kruche jak ciasteczka w pobliskim sklepie. Niby idziesz z zapakowanym owym deserem, aż tutaj nagle znikąd wypadają ci one z rąk. I co wtedy? Niknie ich nienaruszona struktura. Niknie ich nienaganność i estetyczny wygląd. Niknie ich egzystencja. Durny przykład, nieprawdaż? Ale jakże prawdziwy.
Krzysztof niemogący doczekać się Bożonarodzeniowego klimatu wytwarza w jej głowie jeszcze większą pustkę. Wyobrażenie jego przy stole wigilijnym z wyrysowanym uśmiechem na twarzy jest dla niej największym szczęściem jak i męczarnią. Rodzą się coraz to trudniejsze pytania, na które nigdy nie doczeka odpowiedzi. Czy jest na pewno szczęśliwy? Czy jeszcze o niej myśli? Co by było gdyby ...
No właśnie. Gdyby. Tak cholernie korci mnie pytanie co się stało? Czy Jagoda przestraszyła się faktu, że poprzez chorobę zniszczy jego poukładane życie? Nie będę dociekać. Nie będę wymyślać. Będę czekać.
Całuję mocno! <3
Tak cholernie smutne i przerażające, a zarazem zagadkowe. Błagam o więcej. Tyle lat przeleciało, a jej miłość do Krzyśka nie wygasła. Ona wciąż żyje. A gdzie w tym wszystkim jest on i dlaczego nie ma go przy niej? Co się stało, że ich drogi się rozeszły? To przez tę cholerną chorobę? Nie mam pojęcia. Będę czekać, aż wszystko się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńA ja się boję że Jagoda nigdy tych listów do Krzyśka nie wyśle mimo ze zwraca się do niego w nich tak bezpośrednio i ma nadzieję że się jeszcze spotkają. W ogóle nie wyobrażam sobie reakcji Krzyśka na fakt że Jagoda umiera, czy on by to zniósł? Sama nie wiem. Tyle tu bólu, bólu który przeszywa mnie na wskroś aż mam ciarki na plecach.
OdpowiedzUsuńCaroline, a jak mogłoby nas tu nie być? :P
OdpowiedzUsuńTo jest jednocześnie za piękne i przerażająco smutno. Tak, że człowiek pochłania każde słowo, zdanie, akapit w zatwarzającym tempie. Tak, że aż chce się czekać na nową wiadomość, że po jedynce pojawiła się dwójka, że można znowu przenieść się do tego "smutnego" świata. Tak, że ja sama cieszę się z tego, że jestem zdrowa i mogę żyć. Niezależnie od tego, co o mnie myślą inni.
Nawet nie wiem, co mogę napisać o Jagodzie. Nie wiem, bo nigdy nie miałam okazji przeżywać zbliżającej się śmierci. Ale ta dziewczyna mimo wszystko dla mnie jest silna. Nie wiem, co będzie dalej, lecz wiem, że ja postaram się tu być.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Zastanawiają mnie dwie sprawy. Czy na rzeczywiście wyśle te listy do Krzyśka jak również czy on jej kiedykolwiek odpisze przed wyrokiem ostatecznym....
OdpowiedzUsuńRany! Nie mam pojęcia co przeżywa Jagoda...i mam nadzieję, że nigdy mi nie będzie dane się tego dowiedzieć...łudzę się tylko, że jednak Krzysiek spotka się z nią jeszcze przed jej odejściem...
OdpowiedzUsuńCo tu się dzieje, nie mam słów
OdpowiedzUsuńJest cierpienie, ból. Uwielbiam takie opowiadania, tylko cholernie szkoda mi Jagódki. Czy Krzysiek odczyta te listy ? I jak zareaguje na wieść, iż jego miłość umiera ?
OdpowiedzUsuńBuziaki i przepraszam, ze jestem w kratkę albo po czasie (:
Jak na razie wiele zagadek. Między innymi dlaczego oni się rozstali skoro byli tacy szczęśliwi. Dlaczego Krzysztof wybrał inną kobietę. Nie wiem, nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne.
POZDRAWIAM
WINIAROWA♥
Jak ją bardzo się cieszę, że znów piszesz :* <3
OdpowiedzUsuńWrócę :*
Przepraszam, że teraz. Ale jestem. I oczywiście będę :*
OdpowiedzUsuńCzytam i jest mi ogromnie żal Jagody.. Chora, cierpi... I jeszcze ta nieszczęśliwa miłość.
Czy Krzysiek odczyta jej listy? Czy wyrazi jakieś zainteresowanie jej osobą? Oby. Mam taką nadzieję..
Pozdrawiam :**
Coraz bardziej jest mu żal Jagody. Ona niemiłosiernie cierpi z powodu choroby i jest z tym zupełnie sama. Jestem bardzo ciekawa co dalej z tego wyniknie ;)
OdpowiedzUsuńChyba nie ma nic gorszego, niż czekanie na śmierć; na ten dzień, w którym skończy się wszystko... Jeszcze gorsze jest to, że żyjesz z tą świadomością i nie możesz nic zrobić, nijak zaradzić... Zobacz, jakie to jest cholernie niesprawiedliwe, że jedni odbierają sobie życie, niekiedy z błahych powodów; inni chcieliby zrobić i oddać wszystko, co mają, byleby tylko pokonać chorobę i przeżyć...
OdpowiedzUsuńSmutne to, a zarazem tak bardzo prawdziwe i bolesne...
Mam jednak nadzieję, że Jagoda zdąży spotkać się z Krzyśkiem...