Wałbrzych, 23.12.2011r.
Krzysiu,
Pamiętasz wakacje we Wałbrzychu sprzed dziesięciu lat, spotkaną na mszy upamiętniającej rocznicę śmierci dziadka dziewczynę, jej długie włosy wiecznie zahaczające o gałkę Twoich ulubionych czekoladowych lodów, noce na schodkach do Twojego rodzinnego domu w towarzystwie melodyjnych dźwięków wydawanych przez świerszcze i chwytającego za serce wycia psa z poranioną nogą, mecze siatkówki równające się z notorycznością jej pozdzieranych od kostek brukowych kolan, słodkie wyznania, które pospolity człowiek na co dzień może usłyszeć jedynie w harlekinach? Ja pamiętam. Wszystko. Twoje niebieskie oczy śniące mi się po nocach, swoją harmonią w tęczówkach uspokajające moje słabnące z dnia na dzień ciało, uśmiech, za który dałabym poćwiartować tak lubiane przez Ciebie zbyt chude nogi, włosy żyjące według własnego upodobania, tak przyjemne w dotyku, kiełbaski z grilla, które tak czy siak z powodu wysokiej temperatury i Twojej nieuwagi lądowały na trawniku, spacery po naszym mieście ramię w ramię, ciało przy ciele, dłonie stykające się ze sobą palcami, ukradkowe spojrzenia i przyspieszone krążenie krwi w strukturze policzków.Jakby to było wczoraj. Jakby nie minęła dekada od wydarzeń, które kolorują moje czarne myśli na różowo. Jakbyś nie miał żony, dwójki cudownych dzieciaków i pięknego domu w stolicy Podkarpacia. I jakbym ja nie posiadała hipocentrum swojego życia - choroby.
Jutro Wigilia, dzień, do którego potrafiłeś odliczać czas już kilka miesięcy wcześniej, na którego wspomnienie Twoje oczy rozjaśniały jeszcze cudowniejszym błękitem. Teraz zapewne to samo robią Twoje pociechy, dwie maleńkie kopie Twojej osoby. Biegają po mieszkaniu, piszczą ze szczęścia, o mały włos nie przewracają udekorowanej choinki. One doczekają tej świątecznej aury, wymarzonych prezentów i smaku dwunastu potraw. Ty i Twoja żona doczekacie się ciepła oplatającego organ pompujący krew i typowo rodzinnej atmosfery. A ja będę uradowana, jeżeli doczekam kolejnej godziny.
Pamiętasz, jak mówiłeś, że przyjemność moich włosów w dotyku nie może równać się z jedwabiem? Z Twojej prywatnej odmiany tego materiału zostały jedynie strzępki zwinięte w byle jaki kok na czubku głowy. Przypominasz sobie, jak szeptałeś, że mój śmiech jest najpiękniejszą melodią dla Twoich uszu? Nie ma go już od prawie dwóch lat. Wyparły go lodowaty chrobot i chlupot wymiocin, machinalnie i kilka razy dziennie wydobywający się z moich ust. Nie ma miękkich blond włosów, śmiechu, optymizmu, zaróżowionej skóry, twardych paznokci, rozwiniętych mięśni ramion, układu immunologicznego. Nie ma nic oprócz odrobiny łez wyciskanych siłą z moich spojówek, wiecznego przesiadywania w toalecie i walk z biegunką, unoszącego się zapachu śmierci.
Dlaczego żyję? Dlaczego to piszę? Dlaczego samoistnie się nie poddam? Dlaczego jeszcze nie opłakują mnie na cmentarzu?
Nie wiem. Niczego.
Nie licząc tylko jednego ewenementu.
Wciąż Cię kocham, Krzysiu.
Nawet bardziej niż leki trzymające mnie po tej stronie raju.
Nawet bardziej niż dziesięć lat temu.
Jagoda
dla tych, które chcą.
skończyłam z informowaniem, nie będę się narzucać.
postaram się to skończyć.
może nieregularnie, ale postaram.
bo to idealne do mojego aktualnego humoru i aury otaczającej życie.
<3 biedna Jagoda. Ciekawe co się stało z nią i Krzysiem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam(:
<3 biedna Jagoda. Ciekawe co się stało z nią i Krzysiem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam(:
szkoda mi Jagody. trudno żyć z AIDS. podziwiam ją, że jeszcze się nie poddała i walczy o każdą godzinę swojego życia. ja na jej miejscu już dawno skończyłabym ze sobą.
OdpowiedzUsuńno i pozostaje jeszcze Krzysiu. na pewno nie przejdzie obojętnie, po przeczytaniu listu od Jagody. ciekawe co zrobi. bo raczej nie wyjedzie dzień przed Wigilią do Wałbrzycha i nie zostawi Iwony i dzieciaków. chociaż kto wie... on jest czasami nieobliczalny.
bardzo cieszę się, że postanowiłaś jednak wrócić.
Witaj KOCHANA!! Jakby nie to, że obserwuję wszystko co Twoje to bym nie wiedziała, że coś jest:). Cieszy mnie to niezmiernie i będę wiernie czekać na kolejne odcinki.
OdpowiedzUsuńBoszsz jakie to smutne! Śmierć jest zawsze czymś strasznym, a szczególnie jeśli ktoś karze nam odchodzić w cierpieniu i wiedzy o tym, że nie ma nadziei!
Cos czuje, ze nie jest to cukierkowa opowiesc o milosci dwoch osob, a wrecz przeciwnie. Jestem bardzo ciekawa dalszych losow Jagody, zwlaszcza bardzo ciekawi mnie jej choroba. No i Krzysiek... Co zrobi z tym listem...
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ciesze sie ze wrocilas :) Uszanowalam Twoja decyzje - nic innego mi nie zostalo, a wiadomosc o tym, ze jednak bedziesz jeszcze z nami jest dla mnie najmilsza w tym dniu *.*
Pozdrawiam goraco i czekam na nastepny rozdzial :3
K.
Już teraz jestem pewna, że to będzie bardzo ciekawe opowiadanie. Jagoda zmagająca się z chorobą no i Krzysiek..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny rozdział :)
Połączyłam w tym opowiadaniu dwie rzeczy które mnie od lat przerażają. Przeraża mnie choroba, taka nieuleczalna, śmiertelna, która krok po kroku wyniszcza organizm. Odbiera nam co to najcenniejsze na tym świecie życie, to że nie możemy być już tacy jak wcześniej a nasza egzystencja ogranicza się do kluku metrów kwadratowych jakiejś sali szpitalnej. Drugą rzeczą dla mnie jest nieodwzajemniona miłość która może trwać wiecznie, nie przechodzi jak zwykłe zauroczenie, ale trwa i pamiętamy o niej za każdym razem gdy nasze myśli tylko zbliżą się w kierunku osoby którą darzymy tym uczucie. Nie ma nic gorszego iż ból psychiczny połączony z fizycznym a to przechodzi teraz Jagoda.
OdpowiedzUsuńCieszę się że do nas wracasz, zawsze tak samo mocno,. Dla mnie nie ważne jest to ze znikasz, ze chcesz odpocząć od tego światka, ale ważne jest to że mimo przeciwności i tego że u ciebie nie jest najlepiej chcesz jeszcze podzielić się z nami tą historią.
Coś mi mówi, że historia Krzysia i Jagody nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Chociaż bardzo chciałabym się na ten temat mylić, bo czasami takie zakończenie też jest potrzebne.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co się stało, że nie są już razem? Czemu ich kontakt się urwał? Czy się odnajdą? Czy będą szczęśliwi? Czy nie? Mam nadzieję, że z każdym kolejnym rozdziałem, poznam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Żal mi Jagody, naprawdę mi jej szkoda. Myśl, że żyje z tą chorobą jest przerażająca, tak samo jak ta choroba jest przerażająca sama w sobie. A co do Krzysia to czuję, że on tak naprawdę o niej nie zapomniał. Takich rzeczy się nie zapomina.
Pozdrawiam, Charlie ;*
DAWNO NIE CZYTAŁAM CZEGOŚ TWOJEGO. I bardzo tęskniłam.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jaką radość nam sprawiłaś. I tym prologiem anulowaniem usunięcia blogów. :D
OdpowiedzUsuńA to na górze strasznie mnie do siebie przekonuje, mimo, że po głowie chodzi mi czarny scenariusz...
Trzymaj się jakoś :*
Jesteś
OdpowiedzUsuńTakie historie zawsze powodują łzy w moich oczach...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. To jest piękne, genialne cudowne i napisane przez Ciebie. A trzeba przyznać, że już dawno nie czytała nic twojego ;) Jagoda nie ma łatwego życia. Choroba powoli ją niszczy, a ona mimo wszystko walczy. Wzruszyłam się czytając i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńJestem już teraz w stu procentach pewna, że w momencie kiedy ta historia dobiegnie końca moja klawiatura będzie cała mokra. Może to banalne to co teraz napiszę, ale życie jest tak potwornie niesprawiedliwe, a mimo wszystko każdy stara się przeżyć je jak najpiękniej. Wierzę, że z losem naszej bohaterki stanie się tak samo. Mimo iż niewiele czasu jej pozostało to uda jej się spełnić swoje marzenie. A bezdyskusyjnie jest nim Krzysiek. Jego sama obecność będzie dla niej utrapieniem.
OdpowiedzUsuńBędę do końca. Tyle. :*
Biedna Jagoda. Choruje na chorobę, która powoli ją niszczy, umiera w tak młodym wieku gdzie jeszcze jej rówieśnicy przeżyją kilka lub kilkanaście lat. Jej ukochany założył swoją rodzinę.
OdpowiedzUsuńZa wcześnie sobie wcisnęłam opublikuj, a jeszcze miałam napisać, że cieszę się iż publikujesz ;*
UsuńCzuję, że nieźle się przy tym poryczę.
OdpowiedzUsuńmówiłam już kiedyś, że lubię jak nie jest kolorowo? jak nie, to mówię.
OdpowiedzUsuńszkoda mi Jagody, bo jest za młoda, żeby umrzeć noooo :(
OdpowiedzUsuńprzy tym, to ja będę płakać na pewno...
Caroo, nie smuć. Głowa do góry! PO każdej burzy przychodzi słońce <3
Ahoj!
OdpowiedzUsuńW końcu tutaj dotarłam. I po przeczytaniu stwierdzam, że to nie będzie nic przyjemnego, sielankowego ani szczęśliwego. To będzie smutna opowieść o dziewczynie, której choroba zniszczyła organizm i która w każdej chwili może zakończyć swój żywot na ziemi... Jednak mimo wszystko jestem pewna, że te ostatnie momenty swojej wegetacji wyciśnie do końca jak cytrynę i choć przez chwilę poczuje się szczęśliwa. Czy Krzysiu jej w tym pomoże? Zapewne.
Pozdrawiam.